Ja na przykład, kiedy czuję się zestresowana lub po prostu wściekła, w miarę możliwości staram się wsiąść do samochodu i pojechać gdzieś przed siebie. Kiedy skupiam się na prowadzeniu, zapominam o tym, co mnie zdenerwowało, a równocześnie uspokajam się, robiąc to, co lubię. Wygląda zatem na to, że gdyby nie motoryzacja, chodziłabym wciąż zestresowana i wściekła.
Mam zresztą wrażenie, że wiele osób traktuje prowadzenie samochodu jako czynność relaksującą. Oczywiście kiedy się patrzy na przykład na to, co się dzieje w korkach, można by powiedzieć, że motoryzacja jest pierwszą przyczyną wszelkich stresów i awantur. Jednak stresogenne jest bezcelowe stanie w korkach, natomiast sama jazda, pokonywanie odległości i mruczenie silnika to jest to.